Chcę sobie pisać, ale nie chcę wyskakiwać z niczyjej lodówki. Nie chcę żeby wszyscy wiedzieli, co się u mnie dzieje. Nie chcę żeby "przyjaciele", czytając mnie byli zwolnieni z zapytania: jak się masz?
Jestem zła na siebie, że w Internecie wyskakują moje dziecka. Jestem zła i rozgoryczona, że nigdy nie myślę. Oczywiście nic strasznego nie pisałam. Oczywiście. Wszystko oczywiście. Jezu kochany, ale nie chcę wyskakiwać, jak Radzio z lodówki. Nie chcę też, jak Nataszka sprzedawać się na siłę.
Jestem sobie tu, taka mała ja. Chwilę temu byłam odważna, ale teraz chcę schować się do mysiej dziury i siedzieć tam cichutko. Nie pokazywać się nikomu, komu sama nie chcę. Chcę sobie pisać moje myśli. Nie chcę już tu żadnych zdjęć dziecków moich. Nie chcę tu żadnego gotowania. I smaków nie chcę tu. Niczego tu nie chcę. Jeszcze nad tym pomyślę. Ale nie teraz.
Jestem sobie tu, taka mała ja, a ten wielki świat mnie przeraża. A dzisiaj miałam sen. Śniła się mi moja, a raczej mój pierwszy miłość. Jedliśmy śniadanie i chciał mnie za to "wszystko" przeprosić. Za to, że jako młody chłopiec, tak okrutnie mnie potraktował. Raczej prosił mnie wiedźmę, w tym moim śnie, żebym urok z niego ściągnęła, bo życia nie może sobie ułożyć.
Taki to był sen. Tylko sen.
Chcę tutaj sobie przychodzić popisać. Tak, troszkę o mnie, ale beze mnie. Niech nikt nie ma mi za złe. Chcecie być ze mną? Bądźcie! Cieszę się, nie ukrywam, że jest inaczej. Chcę wiedzieć po prostu, kto wchodzi do mojego życia. Niech wchodzi zapraszam, do moich myśli, głowy. Już dawno przestałam opisywać sytuacje, kroczek, po kroczku, co się u nas działo. Znudziło mnie to, a dziecka moje i tak wszystkiego nigdy by nie przeczytały. Niby zamysł był taki, że na pamiątkę dla dziecków... a prawda była taka, że to o mnie bardziej. Bo ja chcę żeby to było bardziej o mnie niż o naszym życiu.